Cytuj:
A co do wojen, być może macie rację że wybuchnie z powodu przeludnienia, ale bardziej bym stawiał na czynniki polityczne.
Właśnie o to chodzi. Przeludnienie to nie zapalnik a paliwo. Więcej ludzi to więcej jednostek które można posłać w bój. Przeludnienie jest jak rak. Każdy ma komórki rakowe, ale większość jest uśpiona, ale jak dojdzie do odpowiedniego momentu, to się wszystko aktywuje.
Po za tym przyuważcie jak polityka państwa wpływa na rozrodczość ludzi. Swojego czasu widniały w nagłówkach gazet te akcje z przedszkolami itp. i tam można było znaleźć "komentarze" które mówią, że wg, jakiś tam badań wyszło, że coraz więcej małżeństw decyduję się na model rodziny 2+1, a nie standardowy 2+2 lub nawet 2+3. I w tym przypadku mamy redukcję populacji o 1 ( 1 dziecko - 2 rodziców którzy kopną w kalendarz = -1 osoba na pokolenie). No ale tak jest tylko w Polsce, w innych państwach dominują modele 2+2, a w kraja ubogich (np. w afryce) jest duży przyrost naturalny.
Człowiek pomimo ogromnego mózgu jest niezwykle głupi. Robią "eventy" na każdą możliwą okazję. Jak się urodziło te 7 miliardowe dziecko to zrobili o tym szum na cały świat. No a co w tym jest takiego specjalnego? To tylko głupia statystyka, a większość tak bardzo się podnieciła tym faktem, że nikt nie zauważył zagrożenia z przekroczenia tej "siódemki", gdyż tak jak Mariusz powiedział, ziemia jest u schyłku swojej "pojemności".
A wracając do wojny. To jest większa wersja zjawiska zwanego konkurencją. W przyrodzie pojedyncze jednostki biją się o żarło, a u nas to całe państwa biją się o zasoby naturalne. Wszystko ma jakiś cel. Jak to się mówi - "medal ma dwie strony". Wojna jest zła, bo zabija, wojna jest dobra, bo redukuje nadmiar ludzi. Ale nie tylko wojna ma takie właściwości, a każda globalna katastrofa. Ostatnio można zauważyć modę na apokalipsę zombie. Tematyka moim zdaniem też ciekawa, gdyż można powiedzieć, że porusza problem przeludnienia. Najpierw padają miasta. Po mimo wysokiego poziomu bezpieczeństwa i medycyny, to jednak gęstość ludzi robi swoje. Potem padają miasteczka a na końcu wsi. Osoby które żyją daleko od zgiełku cywilizacji prawie nie odczują tego zjawiska. Ciekawe, czy dożyję jakiejś katastrofy globalnej która znacznie zredukuje ludzkość. A jeśli tak, to chciałbym przeżyć. Nie dlatego bo mi zależy na życiu. Chce tryumfować, że natura pokonała człowieka. Człowiek już zbyt długo uważa się za boga...
Ciekawe jakie byłyby straty w ludności? Pomijam okres trwania wojny czy innej katastrofy, ale chodzi mi głównie o okres po wydarzeniu. Człowiek ma duży instynkt przetrwania to fakt, ale teraz zastanówcie się ilu z was posiada podstawową wiedzę o przetrwaniu? Kto z was teraz bez żadnych poradników (do których się przyzwyczailiśmy) umiałby np. uzdatniać wodę do picia. Kto z was potrafiłby zrobić broń która by zabiła stworzenie o masie podobnej do człowieka? Kto z was umiałby poznać co jest jadalne a co nie i kto z was umiałby zbudować schronienie? Prawie nikt z nas nie potrafi większości z tych rzeczy co wymieniłem. Wiecie dlaczego? Jest tak dużo ludzi, że każdy uczy się tylko swojej profesji, a na resztę ma wyłożone... Więc i tu mamy zabezpieczenie przed przeludnieniem. Przetrwają tylko Ci co są sprytni. Nie silni a sprytni. Dlaczego? Człowiek to stworzenie umysłowe, a nie siłowe. W grze fantasy zwanej życiem, człowiek jest magiem, a nie wojownikiem. Wystarczy spojrzeć na naszą anatomię. Nie jesteśmy przystosowani do obciążania ciała dużym wysiłkiem fizycznym, tylko do obciążania wysiłkiem umysłowym. Widać to po masie patentów, które ułatwiają nam pracę fizyczną...
Cytuj:
Ps2:Poppi już niema to ty zajmujesz się scianami postów ?
Tak. Wg legendy która krąży na czacie forumowym jestem odpowiedzialny za zniknięcie Poppi
_________________
"Głupota nie jest szczeblem mądrości. W istocie mądrość jest głupotą" - Matthijs Van Boxel