Następny rozdział. Tutaj w wyszukiwaniu błędów pomógł mi Vondred
Rozdział pierwszyCoś poszło nie takDeepFire obudził się rano i zaczął dzień jak zwykle. Tylko coś się zmieniło, był bardzo podekscytowany gdyż to już dzisiaj miał zakończyć prace nad miksturą.
-To już dzisiaj! - Mówił z przejęciem - Już dzisiaj skończę tą miksturę.
Pobiegł szybko do pracowni i wyjął flakonik. Zawartość całkiem zmieniła kolor, teraz nawet się błyszczała.
-Tak! udało mi się. Teraz trzeba to wypróbować.
Bez większego zastanowienia wypił ciecz. Nagle zaczął słabnąć,
-C-co się dzieje? - Obraz przed jego oczami się rozmazywał,
-C-coś poszło nie tak! - upadł na ziemię... Leżąc zauważył cienistą postać stojącą obok niego,
-Jestem wolny - Postać powiedziała ochrypiałym głosem.
W tym momencie DeepFire zemdlał...
Obudził się na stogu siana w Maroon. Był cały we krwi.
Co się właśnie stało? – Zapytał - i czemu wokół mnie jest krew?
Mag sie zagubił,
-Kim była ta postać którą widziałem i gdzie się ukrywa? Muszę znaleźć odpowiedzi.
Przed sobą ogier zauważył ślady krwi. Postanowił pójść za nimi. Kiedy przechodził przez miasto wszystkie kucyki patrzyły na niego dziwnie. Nie zwracając uwagi na obserwujących, DeepFire szedł dalej za śladami. W końcu dotarł do alejki gdzie linia skręcała. To co zauważył przestraszyło go niemal śmiertelnie. Na końcu alejki leżało truchło z nożem wbitym w serce.
-C-Co tu się dzieje- cofnął się z przerażeniem
TO ON! TO JEST MORDERCA!- Krzyknął jakiś przechodni wskazując na alchemika.
-J-ja nic nie zrobiłem - usprawiedliwiał się DeepFire
W tym momencie przylecieli do niego strażnicy,
-Idziesz z nami- powiedział jeden z nich- będziesz miał ładną odsiadkę,
-A-ale ja...
-Żadnych ale - przerwał mu drugi strażnik
-PRZECIEŻ JA NIC NIE ZROBIŁEM - zdenerwował się DeepFire i zaczął używać magii teleportacji. Miał zamiar uciec jednak ku jego zdziwieniu nie mógł używać magii. W tym momencie wyrwał się od strażników i zaczął uciekać a strażnicy pognali za nim. Alchemik biegł ile sił w kopytach ale skrzydlaci strażnicy go doganiali.
- Dogonią mnie na prostej linii - pomyślał szary ogier- ale ciekawe jak sobie poradzą w zakrętach.
DeepFire skręcił w jedną z alejek pomiędzy domami. Zauważył, że to znacznie spowalnia strażników więc dalej zakręcał w różne wąskie ścieżki. W końcu trafił na skrzyżowanie. Pognał w stronę jednej ścieżki i ukrył się w cieniu.
-Chyba ich zgubiłem – pomyślał.
Zauważył jak strażnicy zatrzymują się na skrzyżowaniu.
-Zgubiliśmy go - powiedział jeden z nich.
-Nie ma takiej opcji! Na pewno gdzieś tu jest, rozdzielmy się - zaproponował inny
Tak też zrobili. DeepFire odetchnął z ulgą.
-Ufff, udało mi się - przypadkowo zamachnął się kopytkiem i zrzucił doniczkę
-TAM JEST- krzyknął jeden strażnik
DeepFire zaczął uciekać w głąb alejki. Na jego nieszczęście został zapędzony w kozi róg, dookoła niego stały budynki a ze strony wyjścia nadchodzili strażnicy
-Już po mnie - pomyślał i zaczął z całych sił użyć magii teleportacji. Strażnicy podchodzili coraz bliżej z kajdanami. Magia Szarego kucyka osłabła, nie mógł nawet użyć prostego zaklęcia teleportacji. Starał się jak mógł a strażnicy podchodzili coraz bliżej.
-Mamy go! - powiedział zadowolony z siebie strażnik.
Już miał założyć kajdanki na kopytka DeepFire’a kiedy nagle zniknął. Udało mu się.
Powrócił do swojej wieży zszokowany dzisiejszymi wydarzeniami.
- Oni tu po mnie przyjdą - powiedział ze strachem DeepFire - Muszę stąd uciekać
Mag wyjął mapę i zaczął szukać miejsca do którego mógłby się udać.
"Manehattan"
- Tam już niedługo będą wieści o mnie.
"Canterlot"
- W życiu
"Cloudsdale"
- Przecież ja nie jestem pegazem
Nagle usłyszał pukanie w drzwi,
-Tu straż miejska! Proszę otwierać- mówił głos zza drzwi
-Przyszli po mnie muszę szybko znaleźć jakieś dobre miejsce! Może, może... TU!
DeepFire szybko pobiegł na szczyt wierzy. Ustawił tam specjalne kryształy służące do teleportacji w dalekie miejsca. Uaktywnił je i zniknął...
Straż właśnie wyważyła drzwi do wieży.
-Tu go nie ma - Powiedział jeden strażnik - i z rezygnacją wyszedł z wieży...