Tworze filmik których nikt nie ogląda i prowadzę aska na którym wypowiadają się chyba tylko trzy osoby. Jedyne co mi pozostało to zhańbienie szlachetnej sztuki pisania. Kilka razy wspominałem już, (czy to na forum czy też na czacie) że piszę fanfica. Jako, że pierwszy akt (z trzech) skończyłem dawno temu, a pre-reader poprawił już jego dużą część, postanowiłem, że zamieszczę swoje wypociny w tym miejscu. Będę wydawał opowiadanie rozdziałami. Będą one umieszczane w formie posta. To chyba tyle na wstępie. Jeśli macie jakieś pytania to mówcie tu lub wysyłajcie mi wiadomość na priva. Liczę na waszą krytykę.
Never Regret
Prolog. Uczennica? Na co mi to?
- Abyś miała co robić podczas długich, letnich dni. – odpowiedziała Celestia. Luna spojrzała na siostrę jakby widziała ją po raz pierwszy w życiu. - Ale przecież ja mam co robić podczas długich, letnich dni. - Tak? A na przykład co? - A na przykład oddawaniu się masażom, na czym próbowałam się skupić, dopóki nie wparowałaś i nie przegoniłaś mi masażystów. Celestia spojrzała na dwa młode, przystojne pegazy kulące się w kącie za strachu. - Ja po prostu uważam, że jako księżniczka powinnaś bardziej udzielać się społecznie, a znalezienie sobie uczennicy jest ciekawym pomysłem. Moje relacje z Twilight są bardzo dobre. Wręcz perfekcyjne. Luna uniosła brew w sposób, który Celestia szczerze nienawidziła. - Twilight co? Mówisz o tym jednorożcu który to pięć lat temu został Alicornem? - Tak o tej samej. – odpowiedziała starsza z księżniczek. Luna spojrzała krzywo na siostrę. Ta odpowiedziała tym samym. Po krótkiej walce na spojrzenia Lunie się odechciało. Nie miała czasu na kłócenie się z siostrą. Masażyści jeszcze nie skończyli swojej roboty a noc zbliżała się nieubłaganie. - No dobra wygrałaś. Ale nie myśl, że będę łazić po Canterlocie szukając ucznia. - Uczennicy. - Hę? - Nie będziesz miała ucznia, bo zrobisz sobie z niego takiego samego sługusa jak tamtą dwójkę w kącie. - Zazdrościsz mi uroku osobistego? Celestia prychnęła obrażona, po czym wyszła z pokoju. Luna uśmiechnęła się pod nosem. - Panowie czy zechcielibyście tu podejść?
***
To nie było tak, że Luna nie kochała swojej siostry. Po prostu uwielbiała być dla niej wredna. - Ja nauczycielką? Też coś. Ten pomysł nie spodobał się Lunie ani trochę. No, chyba że jej uczniem byłby jakiś przystojny ogier, który uchroniłby ją przed niebezpieczeństwami królewskiego życia. Na przykład przemożną nudą lub bólem kręgosłupa. W trakcie nocy Luna miała teoretycznie pilnować, czy żaden kuc, ogier czy inny parzystokopytny nie miał złych snów, koszmarów i tak dalej. Była to jej powinność jako opiekunki nocy. W praktyce wyglądało to tak, że chodziła od snu do snu i zatrzymywała się tylko, jeśli zobaczyła coś ciekawego. W przypadku, gdy Luna nie czuła potrzeby robienia tego co po niej oczekiwano, to po prostu wzlatywała na wieże obserwacyjną, gdzie gapiła się księżyc i piła szampana. Samotnie. W takich momentach rozmyślała nad tym co robiła w minionym dniu. Te rozmyślania sprowadzały się do takich tematów jak: - Night Singer się dzisiaj nie postarał przy masowaniu. - Ale mi się udało wnerwić siostrę. - Dlaczego w tym przeklętym zamku nie ma ani jednej kiści winogron? Czy tak ciężko znaleźć winogrona dla księżniczki? I tym podobne. Dzisiejsze brzmiało: - Co ta Celestia znowu wymyśliła? Uczennica? Jeśli to będzie ktoś w stylu Twilight to chyba umrę na zawał. Przynajmniej ucieknę z tego padołu łez. W tym momencie Luna przypomina sobie, że jest nieśmiertelna. - Kurde. Życie jest takie niesprawiedliwe.
***
Nad ranem Lunę obudziło walenie do drzwi. - Kto mnie budzi o… - tu Luna spojrzała na zegarek. - …trzynastej! O tej godzinie jeszcze się śpi! - Księżniczko proszę pozwolić mi wejść! Tu dowódca gwardii! Zanim księżniczka zdążyła cokolwiek powiedzieć żołnierz wparował do pokoju. Normalnie Luna podniosła by panikę, że jakiś nieznajomy facet wbiega nad ranem do jej kwatery. Lecz ponieważ wojownik był przystojny postanowiła siedzieć cicho. - Och, moja pani… Twoja siostra, Księżniczka Celestia zaginęła! Luna spokojnie to sobie wykalkulowała. Celestii nie będzie = nie będzie uczennicy. Nie będzie uczennicy = będzie święty spokój. Ale… Nie będzie Celestii = będzie nuda. Będzie nuda = będzie depresja. - Jak się nazywasz żołnierzu? – spytała. - Shining Armor o Pani. Luna nie była pewna czy dobrze usłyszała. - Hę? - Dowódca Gwardii Królewskiej, szczęśliwy mąż księżniczki Mi Amore Cadenci oraz starszy brat Twilight Sparkle, uczennicy naszej umiłowanej władczyni. Do: „gwardii królewskiej” było jeszcze dobrze, ale potem zaczynało się robić coraz gorzej i gorzej. - WON!!! I NIE PRZYCHODŹ MI TU WIĘCEJ! STRAŻE!!! W drzwiach stanęła dwójka jednorożców. - Co się stało o pani? – zapytał jeden z nich. - Zabierzcie stąd tego niekompetentnego idiotę! - Alę… co? – pan świecąca zbroja nie wierzył własnym uszom. - I wtrąćcie do lochu! Za obrazę waszej królewskiej mości! - Tak jest wasza królewska mość. Shining Armor westchnął załamany. Strażnicy stanęli obok niego i zaczęli go wyprowadzać z sali. - Chwila. Gdzie widziano ostatnio Celestie? – jej królewska mość raczyła się gniewać - Była w drodze do Ponyville wasza wysokość… wasza wysokość proszę mnie nie wtrącać do lochu. Co ja mam powiedzieć żonie? - Nic mnie to nie interesuje. Powiedziała Luna, po czym wybiegła z pokoju.
***
Luna przed wyjściem postanowiła zajrzeć do kuchni. W końcu tylko idioci wyjeżdżają do Ponyville bez jedzenia. Podobno mają tam tylko jabłka. I to nie zawsze świeże. Prawdopodobnie mają tam jeszcze ciasta, ale Luna brzydziła się białego cukru. Po krótkiej wizycie w kuchni Luna była bogatsza o parę pomarańczy. Oczywiście winogron wciąż nie było. Zakończyła przygotowania do wyprawy i stała już przed wrotami, gdy nagle z jej pokoju dobiegł krzyk - Panno Luno! Czy zechciałaby panna tu przyjść!? Luna nie musiała się nawet zastanawiać, kto tak się drze. Tylko jedna osoba mówiła do niej per panno. Kiedy dotarła do swojego pokoju zobaczyła Trixie z jakimś dzieciakiem. - To coś to twoje? – zapytała z niedowierzaniem, gdyż Trixie miała podobne zdanie o dzieciach co Luna. Czyli niezbyt pozytywne. - Nie panno Luno. Wasze. Panna Luna zrobiła wystraszoną minę. Jeszcze raz spojrzała na dzieciaka. Zielone oczka patrzyły na nią niepewnie. - Zaraz… ja cie znam! Ty jesteś ta… no… jak ci tam… Sweetie Bell. Siostra tej krawcowej z Ponyville. - Rarity o pani.- odpowiedziało to coś. - O właśnie. Wiedziałam, że jakieś rzadkie imię. Ale co ty tu robisz? - Siostra zapisała mnie do szkoły magii dla jednorożców, ale wyrzucili mnie za odgrażanie się nauczycielom. - Dobrze tak starym piernikom. – powiedziała szczerze Luna. – No dobra, ale dlaczego cię tam wysłała? - Powiedziała, że więcej się nauczę od wykwalifikowanych nauczycieli niż od niej. Powiedziała jeszcze, że jak się już wszystkiego nauczę będę mogła wrócić do Ponyville i pomagać jej w krawiectwie. Czyli chciała się jej pozbyć. - Dobrze, ale co cie sprowadza do mnie? - Nauczyciel powiedział, że jesteś dla mnie ostatnią nadzieją na wykształcenie. Luna zaczęła się zastanawiać. Jeśli odeśle bachora wyjdzie na nieodpowiedzialną i Celestia będzie jej prawić kazania. Jeśli przyjmie dzieciaka będzie miała z nią utrapienie, ale przynajmniej nie będzie nudno po drodze. Spojrzała na Trixie w poszukiwaniu rady. Napotkała tylko znudzone spojrzenie. - Myślałam, że to Twi… a nieważne. No dobra mała. Idziesz ze mną. Swiette Belle nie była pewna czy powinna się cieszyć. - Proszę się nie martwić panno Luno. – powiedziała na koniec Trixie. – Wierze, że ta mała ma w sobie to coś.
_________________ I'm... Monster---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- - BEST THING EVER!!! Z podziękowaniami dla Doktorka i Golden Wingsa
|